// On / Kiedy mąż umawia się w tajemnicy z koleżanką

On

randki w tajemnicy, zdrada emocjonalna, kolezanka z dawnych lat
Kiedy mąż umawia się w tajemnicy z koleżanką

Mogłam nie ruszać tego cholernego telefonu komórkowego. Oddać prosto do rak jego właściciela – mojego męża. Sobota przebiegłaby zgodnie z planem. Nawet byłaby jakaś dalsza część naszej historii…

To był wyjątkowo słoneczny sierpniowy dzień. Jego wyjątkowość polegała na tym, że ten dzień mieliśmy spędzić tylko we dwoje. Dziadkowie wzięli do siebie dwójkę naszych dzieci, aby się nimi nacieszyć po dwóch tygodniach ich niewidzenia. 

Plan był taki: wstać, zjeść śniadanie, wyskoczyć na spacer i dobrą kawę. Wrócić – razem pogotować, albo uruchomić wersję dla leniwców: pizzę z zamrażarki. Nieważne co, ważne z kim. A ja w końcu mogłam spędzić czas z mężem. Sam na sam. Bajka. 

Rano sąsiadka wysłała mi sms-a o treści: „To będzie dobry dzień”. Odpisałam z uśmiechniętą buźką: „Cudny. Tylko ja i Andrzej. Dzieci sprzedane na Allegro, ale obowiązuje rękojmia – mogą zostać wcześniej oddane jak wykończą nerwowo dziadków”. Sąsiadka wysłała tylko: „Wykorzystajcie go na maxa”.

Andrzej długo spal. Postanowiłam dać mu trochę czasu – w końcu sobota, nie ma pośpiechu. Nasza sobota. Zrobiłam śniadanie. W międzyczasie zadzwoniłam do operatora sieci komórkowej, aby pomogli mi z moim telefonem. Od dwóch dni nie działał mi internet. Niestety, aby dokonać jakiś nowych konfiguracji potrzebowałam telefonu męża....

Telefon męża. Pilnie strzeżona tajemnica. Forteca jak Alcatraz. Hasło znane tylko jemu – tak czuł się ponoć bezpiecznie. Może on tak, ale ja nie. Na zablokowanym ekranie zazwyczaj nie pojawiało się nic. To dawało mi idiotyczną pewność, że rozmowy są służbowe i nie ma absolutnie podstaw, aby podejrzewać, że ten zblokowany telefon skrywa jakąś tajemnicę. Moja pewność, że nikogo nie ma. Jestem tylko ja w jego życiu. Zaufanie. Triumf.

Przebudził się. Leżał w łóżku gotowy do rozpoczęcia dnia. Poprosiłam o telefon. Dał mi go i zszedł na dół do kuchni przygotować kawę . Porozmawiałam z operatorem. Trochę to zajęło. Skończyłam. Już miałam zablokować telefon, kiedy coś mnie tknęło. Zobaczyłam ikonkę Whatsupp. Pomyślałam szybko... hm ... ciekawa jestem, z kim rozmawia mój mąż – jego wersja oficjalna była: z nikim interesującym. Dotknęłam ikonki. Właściwie było to po to, aby się przekonać, że nic, że jest czysty, że mogę mu ufać bez granic... W ciągu wiadomości dwie kobiety, pięciu mężczyzn. Weszłam na wiadomości od pierwszej: Aneta Ch..  Nie wiem do teraz, czy dobrze zrobiłam. Czy lepiej było żyć w niewiedzy… Zobaczyłam mnóstwo serduszek i buziaków. Zaczęłam czytać, a właściwie szybko scanować wzrokiem wymianę wiadomości na Whatsupp pomiędzy moim mężem a niejaką Anetą Ch. – według niego wyłącznie koleżanką.

Andrzej:A teraz proszę mi przysłać ładne, tylko swoje zdjęcie.

Jej zdjęcie z wakacji z podpisem: „A tu Lwów w sobotę”

Andrzej:„Podobasz mi się. Umówiłbym się z tobą”.

Aneta:„Czekaj, aż twoja żona poczyta”.

Andrzej:„To będzie jej ostatni raz jak to znajdzie”.

Aneta:„Romans na odległość” <serduszka>.

Andrzej: „Romans na odległość, a randka w realu. 23/10 przylatuje do Krakowa. Tam dwa dni i do Przemyśla na kilka. To co, kawa ze śniadaniem wtedy?”

Aneta:„Odważny”.

Andrzej:„E tam odważny. Zakochany <serduszka…> „

Aneta: „Na pewno się spotkamy, ale na ile to się zobaczy”

Andrzej: „Tzn. co masz na myśli „na ile”?

Aneta:„Kawa ze śniadaniem czy wino z kolacją.”

Andrzej:„Wino i śniadanie mi najbardziej podchodzi. Staram się nie jeść na noc.”

Aneta:„Jasne.”

Andrzej: „Zaraza. Najpierw mnie rozkochała w sobie,  a teraz uniki robisz.”

Aneta: „Żadnych uników nie robię”.<uśmieszki>

Andrzej:„Już ja cię złapię i żadne uniki ci nie pomogą. Zakręcę, przytulę. Może nawet zatańczymy.” <serduszka>

Aneta:„Uważaj, żeby znowu ci się nie oberwało. Jak twoja żona poczyta.”

Andrzej:„Nie martw się. Nie poczyta. Ta kwestia już załatwiona. Nie ma do Whatsupp dostępu.”

Aneta:„Do czasu.” 

Andrzej: "Fatalistka. A jeśli do czasu to będzie ostatni raz. Za ciebie to warto. Miłego dnia Ślicznotko. Idę popracować. Odezwę się później, Choć przez chwilę chcę z tobą porozmawiać”. < serduszka….>

Oblały mnie poty po przeczytaniu tej korespondencji męża z koleżanką z podstawówki spotkaną na Facebooku po latach. Przecież ona jest mężatką! Nagle zrozumiałam, dlaczego zaplanował samotny tygodniowy wyjazd do Krakowa i Przemyśla. Dlaczego mnie w tych planach nie ujął tłumacząc, że koledzy, że chce się rozerwać, że następnym razem na pewno pojedziemy razem. Wiecznie zblokowana komórka też miała sens. Teraz. To jego zaufanie… Pieprzony gnojek!

Zbiegłam po schodach. Oddałam mu komórkę i grobowym głosem zapytałam: 
- „Kim jest Aneta Ch.?” Jakoś wybitnie nie przejęty sytuacją odpowiedział: „Moją koleżanką z podstawówki.”. Był wyraźnie poirytowany. 
- „Nie musisz czekać do października. Pakuj się już dzisiaj do Ślicznotki”- wycedziłam przez zęby….

To było dwa tygodnie temu… Cisza. Mijamy się w drzwiach. Czuję się oszukana i oszukiwana. On twierdzi, że nie zdradził. Że ona mieszka 2000 km stąd. Że żartowali. Trudno uwierzyć, gdyż dokładnie 4 lata wcześniej w tej sam sposób umawiał się ze mną. Ja byłam również 2000 km stąd. Koleżanką ze szkoły średniej. Pierwsza wiadomość na Whatsupp brzmiała: „Dzień dobry Ślicznotko, Bardzo mi się podobasz. Umówisz się ze mną?...”

Lubisz ten materiał? Podziel się nim ze znajomymi:

Podobne artykuły

Odwiedź nas na Facebooku