// Coaching / Ostatecznie wszyscy jesteśmy równi

Coaching

coaching, Agata Sosnowska, wszyscy jesteśmy równi
Ostatecznie wszyscy jesteśmy równi

W filozofii buddyzmu, którą uważam za jedną z najmądrzejszych, z jakimi udało mi się kiedykolwiek zetknąć w mym trzydziestoletnim życiu, najbardziej podoba mi się przesłanie o równości wszystkich istot na Ziemi żyjących. Człowiek, jako istota obdarzona często zbyt wybujałym Ego, zdaje się o tym zapominać najczęściej. Twój przyjaciel pies przychodzi do Ciebie nie jak do pana, a jak do towarzysza. Dlatego uwielbia biegać z Tobą, nawet, gdy za oknem plucha. Kot przyniesie Ci martwą mysz i położy u Twych stóp, bo traktuje Cię, jak równego sobie kompana, z którym chce dzielić swoją zdobycz. Kwiat pielęgnowany ręką wykwalifikowanej bukieciarki będzie rósł tak samo pięknie, jak pielęgnowany przez mężczyznę spędzającego życie w więzieniu. Błękit nieba, na który spoglądasz latem, siedząc na nadmorskiej plaży tyle samo piękna da Tobie, co roślinom, które pną się ku światłu. Ostatecznie wszyscy jesteśmy równi sobie.

Tylko człowiek zdaje się o tym zapominać. Zakłada na siebie garb. Ciężkie to jego ego. Wypchane dyplomami, fakultetami, zarobkami, przynależnością religijną, narodową, kastą. Internet kipi tymi nierównościami. Życie codziennie nimi kipi. Ja się od tego odłączam. I kilka przemyśleń kieruję do Was, Drodzy Czytelnicy.

1. Żaden naród nie jest lepszy od drugiego. Każdy popełnia dokładnie tyle samo błędów, ile sukcesów osiąga. Owszem, często błędy jednego narodu są w mediach pokazywane częściej i silniej, niż błędy innego narodu. Zawsze stoi za tym jakiś kompleks - zawsze chęć zakomunikowania: "A, widzicie? Oni są gorsi od nas!". Zatem najgorsi bywają Muzułmanie. Za nimi idą wszystkie skośnookie nacje (najczęściej mylone ze sobą), Murzyni, Niemcy, Rosjanie, czy Amerykanie, z których tak chętnie się wyśmiewamy.

2. Żadna religia nie jest lepsza od drugiej. Każda religia ukształtowana została wśród innych okoliczności i z innych korzeni kulturowych wyrasta. Jak można to porównywać? Szczególnie drażni mnie kwestia pewna. Katolicy polscy - my jesteśmy narodem najbardziej uciemiężonym w historii świata, my jesteśmy narodem najbardziej kochanym przez Boga, zatem my dajemy sobie prawo do największej krytyki wobec tych wszystkich, którzy są inni od nas. Odbieramy prawo wyboru poszczególnym jednostkom, złorzeczymy tym, którzy nie idą do ślubu, noszą tęczowe koszulki, mają czarne dzieci, których nie chrzczą, albo tym, którzy ośmielają się mówić, że jakiś inny kraj ma gorszą sytuację np. gospodarczą. Robimy armię obrońców narodu, którzy będą łamać prawa człowieka, byleby pokazać własną siłę. Kurczę, trochę to odbiega od wizji jednego z największych mędrców, Jezusa, prawda? Jak daleko człowiek w swym ego odbiegł od źródła mądrości, które powinno być jego celem? 

3. Żadne moje "Ja" nie jest lepsze od innego mojego "Ja" lub od jakiegokolwiek "Ja" innej osoby. W koncepcji Dialogowego "Ja" w coachingu mówi się o tym, że człowiek posiada wiele własnych odsłon osobowości (dawno, dawno temu o tym pisałam, dziś przypominam tylko). Ja- wewnętrzne dziecko, Ja - matka, Ja - twórca, Ja - kochanka, Ja - siostra, Ja - rzemieślnik. I wiele innych. Mierzi mnie, gdy ludzie zaczynają nadmuchiwać obraz swojego konkretnego "Ja" w relacjach z innymi ludźmi. Szczególnie zauważam tu niezdrowe postawy młodych matek (oczywiście, nie wszystkich, bo znam też kilka wspaniałych kobiet, które są całkowicie zrównoważone). Na Facebooku hasła - nie jesteś kobietą, póki nie poznasz smaku bycia matką. Tylko matka jest w stanie zrozumieć dziecko. Matka w roli Supermena, jakiś chory kult. I ta agresja - że nam, matkom wszystko się należy po za kolejnością, w pierwszej kolejności, bo my jesteśmy matki, rodzimy, chowamy, a praca to ciężka, rozstępy, jak wąwóz pod Kazimierzem Dolnym. Hej! Kobieto, przede wszystkim jesteś człowiekiem. Dopiero później matką. Nie masz prawa wymagać od innych tego, by traktowali Cię z tego powodu, jak królową. Fajnie, że masz dziecko i że je kochasz. Dzieci są fantastyczne!!! Ale co daje Ci prawo okazywać innym swoją wyższość tylko dlatego, że z jakichś przyczyn dziecka nie posiadają? Czy to jest jakiś Twój kompleks? Lekarka, która przeprowadza operację na sercu Twojego malutkiego dziecka jest od Ciebie gorsza tylko dlatego, że żyje z kobietą i nie chce mieć dzieci? A Twoja koleżanka, która wchodzi na Facebooka i widzi te dziwne memo-posty, od których chce jej się płakać, bo właśnie dałaś jej do zrozumienia, że nie jest prawdziwą kobietą, póki nie ma dziecka. A co ma powiedzieć górnik, który pracuje pod ziemią kilkanaście godzin, gdy usłyszy od Ciebie, że praca matki jest najcięższa na świecie? ŻADNE "JA" NIE JEST LEPSZE OD DRUGIEGO "JA". JEST ZWYCZAJNIE INNE. ZAPAMIĘTAJ.

Nie jest też lepszy od nikogo specjalista ds. PR w jednej czołowych firm w Polsce. Jest inny, niż nauczycielka, czy policjant. Tylko inny. Nie lepszy.

Ostatecznie wszyscy jesteśmy równi. Pijemy wodę, by nie umrzeć. Tulimy się do siebie, gdy jest nam zimno. Płaczemy, cieszymy się wolną niedzielą, kochamy i złościmy się. Upominanie się o funkcję nad człowieka stało się jakąś dziwną zmorą. Moja prawda jest najmojsza. Ostatnio ustąpiłam w autobusie miejsca starszemu panu. Usiadł, podziękował i zaczął dyskusję ze mną i z panią siedzącą obok niego. "No, dziewczyny to są mądre i wychowane i ustępują, a chłopak to nie, świnie, udają, że nie widzą, głupie świnie". Obok mnie chłopak, nie chrumka, stoi, czyta książkę. Widzę, jak robi mu się głupio, gdy staruszek snuje swoje wywody. "Proszę Pana, po co, to? Czy nie jedzie się nam przyjemniej, jak się mówi o dobrych rzeczach?" - pytam. "Nie wszyscy tacy są, jak Pan mówi" - dodaję. "Wszyscy. Ja znam życie. Ja wiem. Ja długo żyję, pani jeszcze młoda i naiwna. Ja wiem. Za komuny było lepiej z kulturą" - mówi dziadek. No, tak. Ja, ja, ja. Spuszczam głowę i jazda nie jest już tak przyjemna. Dziadek jest ode mnie lepszy, ważniejszy. A ja jestem lepsza i mądrzejsza od chłopaka z książką. Pewnie według jego znajomych on też jest lepszy od kogoś, a ta osoba od jeszcze kogoś. Po co nam te hierarchie? Po co nam ten garb ważności?

Bez niego jest lżej, fajniej jakoś. Raźniej się idzie przed siebie. Nie czuję się lepsza i mądrzejsza (choć ostatnio kilka osób zarzuciło mi, że skoro tak się chwalę swoimi sukcesami i przeczytanymi książkami, to muszę się taka czuć). Daję innym prawo, by szli ze mną ramię, w ramię. Nie ma ludzi lepszych i gorszych ode mnie. Są inni. "Nauka o braku - ja została przekazana przez Buddę jako klucz, którym możemy otworzyć drzwi rzeczywistości", pisze Mary Paterson w swojej książce, "Mnisi i ja", którą ostatnio dla Was recenzowałam. Tylko, czy jesteśmy gotowi na wyparcie się swego "Ja" i postawienie się na równi z każdą istotą żyjącą?

Agata Sosnowska

______________________________________________________________________________________________________________________________________

Agata Sosnowska – dyplomowany Trener Biznesu i coach rozwoju osobistego. Współwłaścicielka firmy szkoleniowo – coachingowej (Warszawskie Centrum Rozwoju). Autorka bloga „Coacha zapiski, czyli warsztaty z codzienności”, twórca warsztatów motywacyjnych i kreatywnych szkoleń, których celem jest eliminacja negatywnych przekonań, stresu i własnych ograniczeń. Autorka unikalnego podręcznika do samorozwoju i mindfulness ,,Cisza – pięć kroków do życia w zgodzie ze sobą i światem” (Wydawnictwo Illuminatio, marzec 2015). 

https://www.facebook.com/CoachingSzkolenia?fref=ts

Lubisz ten materiał? Podziel się nim ze znajomymi:

Podobne artykuły

Odwiedź nas na Facebooku